... na całego.... Chłodne poranki i wieczory - mgliste, wietrzne i wilgotne od siąpiącego deszczyku nie napawają mnie ochotą na spacery... Jakoś wolę ciepło... No ale - jak mus, to mus... Dzieci zawiezione do szkoły zatem spacerem do domu udać się należy jak już takowa okazja się nadarzyła... Zamotana w szalik, ukryta pod czapą pozbierałam po drodze parę jeszcze kolorowych oznaków tejże szczególnej pory roku... Na początku napotkałam Ligustr pospolity (Ligustrum vulgare L.) - o tym czasie posiada czarne jagodopodobne kuleczki... Nie udało mi się ich ostro złapać... Pamiętam, ze jako dziecko zawsze lubiłam je zrywać i rozrzucać po chodnikach...
W oczekiwaniu na autobus 211 zrobiłam sesję zmoczonemu przez deszczyk przyprzystankowemu laskowi, który już resztkami sił bronił się przed wszechobecnymi kolorami brązów i zgnilizny...
Natomiast Glistnik jaskółcze ziele (Chelidonium majus L.) przeżywał ewidentnie kolejną młodość i miał się dobrze... To jedno z najlepszych naturalnych lekarst na kurzajki ;)... - jakby potrzebował kto ...
Zielona ławka smutno oczekiwała, aby ktoś na niej przysiadł... Po pierwsze była zalana deszczy łzami, a po drugie pozostało jej tylko oparcie...
A na naszym osiedlu napotkałam dogorywające hortensje i nieznanych mi nazw liściaste piekności, które ucieszyły oczy moje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz